Praktyka Urzędów Niemieckich Wobec Polskich Firm Delegujących Pracowników Do Pracy W Niemczec

Praktyka urzędów niemieckich wobec polskich firm delegujących pracowników do pracy w Niemczec.

Delegowanie pracowników do pracy w Niemczech jest tematem, który sprawia wiele kłopotów polskim firmom wykonującym zlecenia na podstawie umowy o dzieło. Polskie przedsiębiorstwo podpisuje z niemieckim przedsiębiorstwem umowę, w której zobowiązuje się do wykonania ściśle określonego dzieła. W tym przypadku należałoby się odwołać do zapisu artykułu 15 umowy o unikaniu podwójnego opodatkowania, który to wprowadza regulację 183 dni. Teoretycznie polski pracownik powinien opodatkowywać dochody w Polsce, jeżeli owa granica 183 dni nie została przekroczona w roku kalendarzowym. Ale praktyka dowodzi, że niemieckie Urzędy Skarbowe naciskają na polskie firmy działające w Niemczech i chcą za wszelką cenę, aby podatek od wynagrodzenia uzyskiwanego w Niemczech był płacony faktycznie do niemieckiej skarbówki.
O ile uda się uniknąć płacenia w Niemczech ubezpieczenia społecznego pracowników, co gwarantuje rozporządzenie 883 z roku 2004, to w przypadku podatku od wynagrodzenia pracowniczego (Lohnsteuer) należy jednak wyjść z założenia, że pracownik delegowany do pracy w Niemczech musi właśnie tam opodatkować swoje dochody.

Problem w tym, że polskie firmy delegujące swoich pracowników do Niemiec albo zakładają, że wystarczy odprowadzić podatek od dochodu pracownika w Polsce, albo też znają realia niemieckie, ale wcale nie kwapią się z odprowadzeniem podatku – aż do momentu kontroli ze strony niemieckich władz skarbowych, które wydają masowo decyzje o zapłaceniu zaległego podatku dochodowego od wynagrodzeń delegowanych do Niemiec pracowników.

Najczęściej sprawa niezapłaconego podatku wychodzi na jaw rok później. Czyli jeżeli w roku 2011 pojawią się jakieś zaległości podatkowe, to najprawdopodobniejszy scenariusz zakłada, że dopiero w 2012 roku skarbówka w Niemczech upomni się o należne pieniądze + oczywiście należne odsetki. Z tym, że często polskiej firmy już w Niemczech nie ma i niemieckie władze skarbowe nie mają od kogo ściągnąć podatku. Wtedy pozostają im tylko pracownicy i to właśnie od nich niemiecka skarbówka chce otrzymać zaległy podatek (który faktycznie powinien już dawno za pracownika odprowadzić pracodawca). W efekcie końcowym pracownik „staje pod ścianą” i musi zapłacić brakujący podatek.

Sytuacja jest dla pracownika niebezpieczna. Pracodawca obiecuje mu za pracę w Niemczech odpowiednie wynagrodzenie, ale po roku okazuje się, że część otrzymanego wynagrodzenia (np. 20%) należy zwrócić w postaci podatku. Z takim wydatkiem nie liczy się żaden pracownik chętny do pracy w Niemczech, gdyż po odjęciu od zarobionych pieniędzy 20% wyjazd na tzw. „saksy” wcale nie jest już taki opłacalny.

Ta niezdrowa sytuacja będzie trwała tak długo, jak polskie firmy będą sprzedawały swoje usługi za śmiesznie niskie stawki w Niemczech. Podpisując umowę o dzieło, w której polska firma zaniża stawkę, aby tylko dostać zlecenie, należy liczyć się z tym, że realizacja umowy może pociągnąć za sobą koszty przewyższające zyski lub ewentualnie przy odpowiednim szczęściu tylko niewielki zysk – a skąd brać przy zaniżanych stawkach pieniądze na podatek dochodowy pracownika ?

Powyższa sytuacja wyraźnie obrazuje, że polskie firmy wykonujące umowy o dzieło w Niemczech muszą dążyć do wyższych stawek za wykonywane usługi. Inaczej wpadną w błędne koło kosztów. A gdy raz doczepi się do polskiej firmy kontroler z niemieckiej skarbówki, to dokumentacja firmy zostanie przekopana od przysłowiowego A do Z, aby znaleźć wszelkie nieprawidłowości i naliczyć odpowiednie stawki należnego podatku.

źródło: www.finanzamt.pl